🎸 [A D C E F] Chords for JAMBALAYA | ON THE BAYOU | BAJU BAJ | AKORDEON | BOSSMusicLomza. Discover Guides on Key, BPM, and letter notes. Perfect for guitar, piano, ukulele & more!Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 12:21 blocked odpowiedział(a) o 12:21 pomyśl , godz ma 60 min podziel to sobie na 5...12 , więc to będzie 1 12(jedna dwunasta miley_xD odpowiedział(a) o 12:23 to jest jedna dwunasta a w rozszerzeniu pięć sześćdziesiątych. Kumi_20 odpowiedział(a) o 12:23 Hmmm... pięć sześćdziesiątych = jedna dwunasta Jestem pewna, że dobrze :) pozdro Margarita007 W tym samym czasie i dokładnie taką samą odpowiedź dodaliśy ;] Rako16 odpowiedział(a) o 12:23 blocked odpowiedział(a) o 12:23 baardzo łatwe: 5/60=(skracamy np na 5)=1/12 ( czyli jedna dwunasta)na 100%to jest dobrze blocked odpowiedział(a) o 12:25 pięć sześdziesiątych czyli jedna dwunasta Sól odpowiedział(a) o 19:29 Sól odpowiedział(a) o 19:30 pięć szóstych, jedna dwunasta koleżanko Leo0789 odpowiedział(a) o 20:27 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub [C Am Dm G] Chords for PADA DESZCZ | COVER | AKORDEON | BOSSMusicLomza with Key, BPM, and easy-to-follow letter notes in sheet. Play with guitar, piano, ukulele, or any instrument you choose.
DarłówkoDarłowoRynekKościół i słynny ErykJarosławiecMuzeum BursztynuMotylarniaUstkaWspomnienia ze Smołdzińskich LasówKlukiDawne zwyczaje i wierzenia „Godzina piąta minut trzydzieści, kiedy pobudka zagrała” – tak się zaczyna jedna z bardziej znanych piosenek wojskowych. Czasem lubimy wstać wcześnie i rozpocząć zwiedzanie, bo mamy wtedy wyjątkową możliwość zobaczenia miejsc bez tłumów turystów. Odkryjcie z nami, jak piękne są nadbałtyckie plaże o świcie i czym urzekło nas Pomorze. Po odwiedzeniu kilku miast na północ od Szczecina ruszyliśmy dalej do nadmorskiego Darłówka. Był to kolejny etap naszego objazdu wokół północnej i wschodniej Polski. Tym razem przyszedł czas na Pomorze. Było jednak już dość późno i słońce schowało się za widnokręgiem. Udaliśmy się od razu nad morze. Jak się pewnie domyślacie, niewiele było już widać. Dlatego kolejnego dnia wybraliśmy się na obchód naszej „noclegowni”. Darłówko Większość zna Darłówko z pięknych plaż i kąpieliska, które zostało otwarte już w 1814 roku. Swój spacer zaczęliśmy nie od udania się nad morze, a od poznania uliczek z ich pięknymi widokami. Samo Darłówko jest obecnie częścią miasta Darłowa, od którego oddziela je pas podmokłej strefy zieleni. O wschodzie miejsce to prezentuje się wprost bajkowo. Po pewnym czasie dotarliśmy do uregulowanej części Wieprzy – rzeki, która dzieli miasto na dwie części. Ten ciek wodny objęty jest też obszarem ochrony siedlisk Dolina Wieprzy i Studnicy. Po drugiej stronie rzeki zobaczyłem wyłaniający się z porannych nadrzecznych mgieł budynek latarni morskiej. Został on wybudowany w XIX wieku i od tego czasu był kilkakrotnie rozbudowywany, a jego wieża była podwyższana. Dziś mimo że latarnia udostępniana jest zwiedzającym, to w dalszym ciągu pełni funkcje nawigacyjne. Promień jej światła naprowadzającego jest widoczny z ponad 27 kilometrów (czyli 15 mil morskich), poza tym oczywiście wyposażona została w radionadajnik. Aby się do niej dostać, musielibyśmy pokonać Wieprzę, a najlepszy na to sposób to przekroczenie rozsuwanego mostu. Jest to jedyna tego typu budowla w Polsce. Przeprawa ta została wybudowana w 1988 roku w miejscu wcześniejszego mostu zwodzonego. Na jednym z jego końców wznosi się jakże futurystyczna budowla, o której później dowiedzieliśmy się, że jest wieżą sterowniczą. Ponoć wielu ludziom przypomina ona UFO. My jednak takiego podobieństwa się nie dopatrzyliśmy (może dlatego, że nigdy nie widzieliśmy pojazdu obcych). Na koniec spaceru postanowiliśmy jeszcze wyskoczyć szybko na falochron. Poza nami byli tam tylko nieliczni wędkarze. Woda falując spokojnie, rozbijała się o betonowe nadbrzeże. Na chwilę zapomnieliśmy o całym świecie, wsłuchując się w szum morza. Godzina 5 minut 30 i te widoki <3 U wędkarzy zawsze podziwialiśmy cierpliwość O świcie Latarnia morska wyłaniająca się z porannych mgieł Fale uderzające o betonowe nadbrzeże Plaże puste, bo jeszcze wszyscy smacznie śpią Most rozsuwany Spokój fal Dmuchawiec Kojący widok morza Darłowo Po śniadaniu ruszyliśmy dalej przez Pomorze, choć właściwie to już po kilku minutach byliśmy na miejscu. Pierwszym naszym przystankiem było bowiem Darłowo. Zatrzymaliśmy się przy kościele biednych i trędowatych. Oczywiście tę funkcję pełnił on w dawnych latach, a nie dzisiaj. Wybudowano go w XV wieku jako świątynię przyszpitalną. Kościół św. Jerzego dzisiaj należy do zakonu franciszkanów i otwierany jest jedynie w czasie mszy, więc nie liczyliśmy, że zobaczymy go w środku. A jednak! Szczęście czasami nam sprzyja, bo okazało się, że właśnie zaczynają się modlitwy i mogliśmy zrobić zdjęcie zza kraty. Tak, dobrze czytacie. Wewnątrz prosto urządzonego kościoła w ławkach siedziało kilka osób, odgradzała nas od nich zamknięta na cztery spusty krata. Czemu tak było? Niestety nie udało nam się dowiedzieć. Gdy stanęliśmy przed następną budowlą, którą był Zamek Książąt Pomorskich wybudowany w drugiej połowie XIV wieku, zagotowało się w nas. Popieramy bardzo takie inicjatywy jak Noc Muzeów, przybliżają one bowiem wielu ludziom dostęp do zgromadzonych w muzeach zbiorów. Nie widzimy jednak w nich sensu, jeśli w kolejny dzień budynki są zamknięte dla zwiedzających. No cóż, zamek musimy zostawić sobie na później, bo na pewno warto go zwiedzić i poznać… snującą się po nim „białą damę” – księżną Zofię. Rynek Udaliśmy się więc w kierunku rynku. Tuż przed wejściem na niego powitał nas Stanisław Dulewicz, pierwszy powojenny burmistrz miasta. Mimo że na początku nie należał do partii socjalistycznej, powierzono mu tę funkcję ze względu na jego zdolności lingwistyczne. Poza językiem polskim znał jeszcze łacinę, niemiecki, francuski, grecki i ten najważniejszy w tamtych czasach – rosyjski. I choć jego kariera na tym stanowisku trwała dość krótko, to wielu obecnych włodarzy naszych miast mogłoby się od niego uczyć. W ciągu dwóch lat doprowadził do odbudowy linii kolejowej, uruchomił szpital, stocznię, port, doprowadził do założenia domu dziecka i utworzenia banku. Około 100 metrów za plecami Stanisława Dulewicza wznosi się jedyna z czterech zachowanych historycznych bram miejskich. Nazywa się Bramą Kamienną, choć niektóre źródła i tradycja ludowa nadają jej nazwę Wysoka. Została wybudowana w XIV wieku, ale przez lata swojego istnienia wielokrotnie ją przebudowywano. Obecny wygląd pochodzi z pierwszej połowy XVIII wieku. Na rynku przed wejściem do ratusza ustawiono w 1919 roku sporą fontannę z figurą rybaka na szczycie. Na czterech płytach ustawionych na przeciwległych bokach umieszczono reliefy, które symbolizują początki miasta oraz jego przynależność do miast portowych. Gdy spacerowaliśmy wokół niej, spojrzeliśmy pod nogi, a tam na płytach chodnikowych umieszczono ryty ryb wraz z ich nazwami. Część z nich znaliśmy, o jednej w ogóle nigdy nie słyszeliśmy. Kościół i słynny Eryk Na zakończenie udaliśmy się w kierunku znajdującego się na zapleczu ratusza dużego kościoła, którego początki datuje się na pierwszą połowę XIV wieku. Nosi on wezwanie Matki Boskiej Częstochowskiej i prowadzony jest przez franciszkanów. Poza walorami architektonicznymi jego główną atrakcją jest umieszczony tuż przy wejściu sarkofag ze zwłokami Eryka Pomorskiego. Na przełomie XIV i XV wieku był on królem Danii, Szwecji i Norwegii, poza tym piastował też funkcję księcia pomorskiego. A co go łączyło z Darłowem? Otóż urodził się on w drugiej połowie XIV wieku w zamku darłowskim. Świat poznał go, w zależności od państwa, w którym rządził jako: Eryka I, III, VII czy też XIII – tak naprawdę przy narodzinach nadano mu imię Bogusław. Władca ten doprowadził m. in. do znacznego wzrostu znaczenia Kopenhagi, która poza tym że bardzo zyskała na znaczeniu kulturalno-handlowym, to jeszcze stała się stolicą Danii. Brama Kamienna (Wysoka) Fontanna z figurą rybaka Zamek Książąt Pomorskich Rzeźba przedstawiająca Stanisława Dulewicza Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej O tej rybie nie słyszeliśmy Sarkofag Eryka Pomorskiego w Kościele pw. Matki Boskiej Częstochowskiej Kościół św. Jerzego Wnętrze Kościoła św. Jerzego Jarosławiec Kolejną lokalizacją, do której podjechaliśmy był Jarosławiec. Jest to obecnie niewielka wieś turystyczno-rybacka. Jej początki datują się na okres drugiej połowy XV wieku, kiedy to należała do książąt zachodniopomorskich. Muzeum Bursztynu Zwiedzanie zaczęliśmy od usytuowanego w centrum prywatnego Muzeum Bursztynu. Zostało ono otwarte w 2014 roku, więc jest stosunkowo młode. W swoich zbiorach poza pięknymi bryłkami bałtyckiego złota prezentuje również wiele zachowanych w bursztynie zwierząt. Z roślinami jest już ciężej, ale nie ma co się temu dziwić. Aby okazy flory przetrwały w bryle jantaru, muszą być w całości w nim uwięzione i żadna z ich części nie może wystawać na zewnątrz (w przeciwnym wypadku łodygi czy liście poddają się gniciu). Jednym z najcenniejszych prezentowanych okazów jest duża, prawie trzy kilogramowa bryła bursztynu, która jest drugą co do wielkości w Polsce. Pomorze bursztynem stoi. Początkowo ten skarb po prostu zbierano lub wyławiano za pomocą niewielkich podbieraków. Dziś robią tak tylko indywidualni zbieracze, natomiast przemysłowe wydobycie polega na wypłukiwaniu pod dużym ciśnieniem bursztynu zalegającego w głębszych pokładach. Motylarnia Po zwiedzeniu muzeum siedliśmy w cieniu, delektując się bardzo dobrymi lodami. Posileni wybraliśmy się do motylarni, gdzie mogliśmy podziwiać piękne okazy dużych owadów, latających pomiędzy zielenią. W swoistej szklarni panowała tak wysoka temperatura, że chyba w ciągu kilku minut wypociliśmy całą wypitą tego dnia wodę. Ale było warto. Na koniec jeszcze spojrzeliśmy na plażę i udaliśmy się w dalszą drogę. Ach, te bałtyckie plaże! Błogi widok nad morzem Spacerując po Jarosławcu Muzeum Busztynu Różne kolory bursztynu Bursztyn niczym łza Zachowany w bursztynie owad Wygląda jakby spał Prawie trzy kilogramowa bryła bursztynu, która jest drugą co do wielkości w Polsce Motylarnia Motylarnia Motylarnia Przepiękne okazy motyli Motylarnia Ustka Jadąc przez Pomorze w kierunku kolejnych atrakcji, zatrzymaliśmy się w Ustce. Większe atrakcje typu bunkry Bluechera, Muzeum Ziemi Usteckiej czy Muzeum Mineralogiczne zostawiliśmy na kolejną wizytę. Udaliśmy się jednak na chyba najlepszy punkt widokowy w mieście. Była nim wybudowana w 1892 roku latarnia morska. Do czasu jej postawienia funkcję miejsca sygnalizacyjnego pełniła wieża kościelna. Na dole mieści się pomieszczenie, w którym przedstawiono na tablicach historię polskiego latarnictwa oraz zamieszczono wizualizację rozkładu działających latarni morskich. Gdy wykupiliśmy bilety, ruszyliśmy po schodach na górę. Po chwili byliśmy już na szczycie, a więc na wysokości ok. 20 metrów (czyli na mniej więcej 4-5 pietrze). Warto było, bo podziwiać mogliśmy całą okolicę. Mając na uwadze, że główna atrakcja jeszcze przed nami, udaliśmy się do samochodu. Zrobiliśmy to trochę okrężną drogą, bo trudno było nam się rozstać z tym miastem. Latarnia morska Zwiedzanie latarni morskiej – już na górze Ciekawy pomnik Rozkład działających latarni morskich Widok na most z latarni morskiej Na plaży Miasto od zawsze związane z morzem Spacerkiem po Ustce Takie okazy w Ustce Statek Wikingów Wspomnienia ze Smołdzińskich Lasów W drodze do niewielkiej wsi o nazwie Kluki, przejeżdżaliśmy przez Pomorze i jego piękne tereny leśne. Gdy tak się rozglądaliśmy, zobaczyliśmy drogowskaz na Smołdzińskie Lasy. Od razu wróciły Mikołajowi wspomnienia, gdy miał 15-16 lat. Wybrał się wtedy ze swoim ojcem na nadmorski trekking. Były to czasy komunizmu i nie wszędzie można było wchodzić, a w naszym kraju stacjonowały wojska radzieckie. Idąc plażą od strony Łeby w kierunku Świnoujścia, przegapili gdzieś tablicę informującą o zamkniętym terenie. Zaczął się już zbliżać zachód (nie ten zgniły, a słoneczny), postanowili więc zejść z plaży najbliższym wyjściem i poszukać noclegu. Piaszczysta dróżka zaprowadziła ich do lasu, gdzie w oddali zauważyli stojącą latarnię morską. Na spontanie poszli w jej kierunku, a tu nagle drogę przegradzał im rozciągnięty drut kolczasty z napisem MINY (i to bynajmniej nie po polsku). Po chwili okazało się, że zasieki otaczają ich z trzech stron i musieli ruszyć jedyną słuszną (bo bezpieczną) drogą. Gdy doszli do asfaltu, ich oczom ukazała się wojskowa budka wartownicza, a po chwili już wiedzieli, że znajdują się wewnątrz jednostki wojskowej. Całe szczęście, że jej dowódca, do którego zadzwonił wartownik, okazał się normalnym człowiekiem i cała przygoda nie skończyła się w areszcie, a na skierowaniu do pobliskiej wsi, gdzie znaleźli nocleg w szkole. Wsią tą były właśnie Smołdzińskie Lasy. Kluki Ale to już koniec dygresji. Dojechaliśmy do Kluk, gdzie znajduje się bardzo ciekawe Muzeum Wsi Słowińskiej (znajdowaliśmy się bowiem na terenie Słowińskiego Parku Narodowego). Sam skansen (bo chyba tak należałoby nazwać to miejsce) ma swoje początki w 1963 roku. Od tego czasu muzealna szachulcowa wieś ciągle się rozbudowuje. Podążając pomiędzy poszczególnymi chatami, można poznać Pomorze, jego mieszkańców i dowiedzieć się wiele o zwyczajach panujących w dawnych latach. Dawne zwyczaje i wierzenia Czy wiecie chociażby, czym było Czarne Wesele? Nie miało ono nic wspólnego ze ślubem. Chodziło bowiem o wspólne wioskowe kopanie torfu. Pomorze wciąż pamięta i kontynuuje tę tradycję podczas uroczystych festynów, podczas których można dowiedzieć się wiele o życiu w dawnych nadmorskich wsiach. Z jednej z tablic dowiedzieliśmy się też, że kobieta będąca w zaawansowanej ciąży, tj. od 6 miesiąca, nie powinna pokazywać się na żadnych większych zgromadzeniach (msze, wesela, urzędy czy karczmy). Dbano w ten sposób, aby nikt nie rzucił na nią uroku. A gdy myślicie o uroczystym ślubie, to pewnie wyobrażacie sobie pannę młodą ubraną w piękną białą suknię. Natomiast na tych terenach aż do czasów I wojny światowej kobieta odziewana była w suknię… czarną. Spowodowane to było pragmatyzmem, bowiem przeważnie to właśnie ślubne stroje służyły również jako stroje pogrzebowe. Te i całą masę innych ciekawych i często zaskakujących informacji możecie znaleźć w Muzeum Wsi Słowińskiej. Bardzo polecamy to miejsce. Zabudowa w Muzeum Wsi Słowińskiej Mapa Pomorza 1648 Muzeum Wsi Słowińskiej Stroje regionalne Muzeum Wsi Słowińskiej Prawie szałas Muzealny wóz Domy w Muzeum Wsi Słowińskiej Sieci Wnętrze domu Zabudowa w Muzeum Wsi Słowińskiej Stare fotografie mają ten niepowtarzalny urok Na tych terenach aż do I wojny światowej suknia ślubna była koloru… czarnego Wnętrze domu Muzeum Wsi Słowińskiej Koza w Muzeum Wsi Słowińskiej Gęsi w Muzeum Wsi Słowińskiej Wnętrze domu Po dość długim zwiedzaniu wsiedliśmy do samochodu i dotarliśmy do naszego miejsca noclegowego, które mieściło się we Władysławowie. Pomorze będzie miło nam się kojarzyło, a dodatkowo pogoda była wyborna. Kolejnego dnia kierowaliśmy się już na Hel.
[Am F C G] Chords for Despacito - Akordeon with Key, BPM, and easy-to-follow letter notes in sheet. Play with guitar, piano, ukulele, or any instrument you choose. Pluję ci gumą balonową w twarz. 2007/11/13 « następne poprzednie » Parametry zdjęcia Producent: SONY Model: DSC-S600 Migawka: 1/40 sec Przesłona: f 2,8 Ogniskowa: 5,1 mm Flash: Compulsory Flash, Return light detected ISO: 80 Informacje o wpisie Numer wpisu: 23 Data dodania: 2007/11/13 16:49:14 Komentarzy: 17 Fajne0 A więc witam was moje świry xD zmieniam nieco styl photobloga... aaaa heeeee^^ fota z zakonu.. xDDD ja w sexownej piżamie z kłapouchym:D różowo niebieskaa hii:D niebieskooo mi xDDDD nie nooo....to był nalepszy czas dziękuję wszystkim moim słonkom:* hiii^^ weee...do godziny 1 w nocy robilam foty xDD heee...faza jak nic... aaa wogóle too cały czas śpiewałam "godzina piąta minut 30" heeee to było mocneeee^^ czekolada bąbelkowa o godzinie 1 w nocy:D:D i dyskotekaaaa z hipciem:D heeee...... bossko było...:* Aliss pamiętasz:no koment:P hee faza xDDD Sylwuś a w szynobusie było najlepiej prawda?? heee ojjjj tęsknie za tym:* aaaa no i śpiworu zapomniałam... ale on mi odda^^ A no i Zocha pozdro dla niej xD no i dla dziewczyn z Ciepłowód muaaaahh R:*:*:*:* Pozdro dla tych co zawsze:* Si Ju xDDD Good Bye Szczęść Boże Bóg z wami :[smiech] no Aduśś ładniee^^hehe..xDjaka minaa;plol a my chyba rozmawiałyśmy na temat ...yyy wiesz czego?;p I co to za R?;p koniec z tym słyszysz.! ja juz wogole nie mam zadnej nadzieji;/ pffff.... no ale....;* Fotka z zakonu hehe....xD szkoda ze mnie tam nie było^^ a ty sobie kolezanko uwazaj z tym sexem:P bo bedzie żle...;p Dziękuję Ci że znosiłeś moje humory, prowokacje . lenistwo . bunt . złość . hałas i niechlujstwo. głupotę i popisy. całą gamę wybryków. które dzieciak wymyśla, aby zobaczyć na jak wiele może sobie pozwolić. Ty jednak nie przestawałaś mnie kochać. Jak to możliwe ? ... Nie wiem. Ale dziękuję Ci za to. Kocham Cie ! x3. tee nasze fazy:* nasz sex:* nasza miłość nie skończy sie:* taak bardzo bardzo kocham ciee:* moja na zawsze:* love less mojaś:*;* muaaa Ojć Słońce przepraszam... następnym razem będziech na chonorowym miejscu... Ślicznie Piękna :* jaki fot;D co ty masz z tymi kolorami..;D niee no ale zes zaszalała w notce;D mi sie nie chcialo dlugiej pisac xD nie ma coo.. wracaj do szkoły;( ja dzis aparat miałam a Ciebie nie było;( łeee;( teskniee;* kochanie;* muahhhh;*:*:*:* kocham.:*:*:* Użytkownik usunięty - 13/11/2007 18:49:56 brrrrr xD jaka kociczka ;] ostrrrrrrrrro :) oj moje kochane słonko chorrre jest :(( zdrowiej nam szybciutko kochanie :D też Cię kochammmm =** aliss - 13/11/2007 18:47:46 Aduśś pięknie słońce :) tak własnie Adziu pamiętam: no comment ^^ to było booskie xD skarbie wracaj szybciutko do zdrówka, my na Ciebie czekamy :* szczęść Boze kochanie :):):) KC :* Użytkownik usunięty - 13/11/2007 18:41:07 Piękna fota ^^ kocham cię moje kochanie :* :* muaaah kocham < 3 kochanie w szynobusie było zajebiście:):):) och tęsknie za tobą i za...:*:*:* tylko ciekawe kiedy się spotakmy??:) Ty mi wracaj do zdrowai:*:*:* no to widze że impreza w zakonie ;P no to ładne smianie ;) a jaka kocica na zdjeciu ;) ^^ hihi :P beata - 13/11/2007 17:48:50 hej po tej dysce to my chore jestesmy ale warto bylo:) godzina 5 minut 30...:) ale tam fazy odchodzily unas to normalka jak my we 2 jestesmy hehe;) pamietasz sklocone malzenstwo?! teraz po tej sesj prawie calonocnej bedziesz miala nowe i ciekawe fotki na pb:) to kiedy razem sie wybieramy na jakas wycieczke na pare dni?? pamietasz w zimie w adidasch? hehe ale fajnie bylo a co do fotki to suuper:D:D pozdarwiam ulenka94 - 13/11/2007 17:41:06 śliiiiiczna focia:) na pewno faaazzzaaa była nie z tej ziemi heh xD pozdrawiam i bu$kam;* papapatki:D :* ;* ;* Użytkownik usunięty - 13/11/2007 17:40:00 fajnie tu pozderki wbijaj :] aga240 - 13/11/2007 17:31:15 nio fajna fotka........ S P O K O =*** A dzie dla mnie pozdro..... ?????????????// hmmm Użytkownik usunięty - 13/11/2007 17:30:35 Aduśśśś ja wiem jak ty tam byłas napewno była fazaaaaaa oj a mnie tam nie było:( i dobrze.... :))) Kocham cie Moja :* Najnowsze wpisy 21/04/2008 19:59:28 20/04/2008 11:39:12 18/04/2008 13:57:05 17/04/2008 17:40:51 16/04/2008 14:39:35 13/04/2008 17:13:21 06/04/2008 10:07:57 04/04/2008 21:19:54 Wszystkie wpisy Wpisy obserwowanych bopshg jamajkaaa ulenka1993 somethingdiabolical chrupcia94 paaullinnkaa rozowe0rajstopy immortalbrain Wszyscy obserwowani Try Premium features for Free & Discover yourself ! Join Now. Guitar. Standard Tuning (EADGBE) Song BPM 89.7. Song Key Am. Transpose info_outlined. b #. 40 26 24 16 15. Po ostatnich warsztatach miałam trochę zapytań, czy na pewno 20 minut dziennie to nie jest za mało i o wiele więcej ambitnych postanowień uczenia się godzinę dziennie, żeby było szybciej. Za wszystkie maile i komentarze bardzo dziękuję, ponieważ zainspirowały mnie do przygotowania tego wpisu. Miało być o skutecznej nauce w przyjemny sposób, ale temat „20 minut vs. 1 godzina” zdecydowanie jest niecierpiący zwłoki. Chociaż faktycznie na zegarze 1 godzina to więcej niż 20 minut, to osobiście uważam, że dla naszego umysłu, silnej woli i motywacji właśnie 20 minut ma kluczowe znaczenie. Wszystkie części warsztatów znajdziesz w zakładce Języki obce! Jeśli nie wyjeżdżam, pracuję głównie w domu. Uczę się niemieckiego i rosyjskiego, z angielskim utrzymuję stały kontakt. Ze względu na swoją pracę mogłabym poświęcać na każdy z tych języków godzinę dziennie – w końcu sama ustalam swój grafik, nikt i nic mnie nie ogranicza. A jednak po wielu próbach nie udało mi się z sukcesem wprowadzić na stałe do planu dnia uczenia się przez 3 godziny języków obcych. Może kilka razy owszem, ale na dłuższą metę okazało się to po prostu niewykonalne. Oczywiście być może znajdzie się kilka osób, dla których nie będzie to miało żadnego problemu, ale jestem prawie pewna, że po jakimś czasie także te osoby porzucą kilkugodzinną naukę języków dziennie. Poniżej przedstawiam swoje argumenty o przewadze 20 minut nad 1 godziną: 1. 20 minut na jeden język zawsze jest łatwiej wygospodarować. Nawet jeśli uczysz się 2 czy 3 języków, będzie to odpowiednio 40 i 60 minut dziennie, a nie 2-3 godziny. Ma to kluczowe znaczenie przede wszystkim dla osób, które mają też inne zobowiązania jak np. praca czy rodzina. 2. Nawet jeśli nie masz żadnych zobowiązań i postanowisz uczyć się godzinę dziennie, pamiętaj, że życie jest sinusoidą i ciągle się zmienia. Dziś nie masz pracy, ale za kilka miesięcy możesz ją mieć, tak samo będzie z rodziną czy czymś innym, co całkowicie zmieni Twój plan dnia. Jeśli do tego momentu przyzwyczaisz się do uczenia przez godzinę, przytłoczony pozostałymi obowiązkami powoli możesz przestać się uczyć, zniechęcony napiętym grafikiem. Dużo łatwiej jest wtedy utrzymać w nawyku nasze 20 minut, które i tak świetnie już wypracowałeś. 3. Ucząc się 20 minut dziennie, łatwiej jest zadbać o to, żeby nikt Ci nie przeszkadzał. Wyłączysz telefon, zamkniesz się w pokoju, poprosisz domowników o 20 minut spokoju. Wyobraź sobie to samo z godziną, dwoma, trzema… Już chyba nie będzie tak łatwo. 4. W poprzednich warsztatach wspominałam, że umysł ludzki otwarty jest tylko przez 20 minut na chłonięcie języka obcego. Po tym czasie się wyłącza, a nauka nie jest już przyjemnością, ale przymusem (Nie chce mi się już, ale posiedzę, bo nie minęła godzina). O wiele lepiej jest uczyć się 20 minut, które raz, dwa, a nawet trzy razy w tygodniu rozszerzysz do 40 minut czy godziny, np. czytając dobrą książkę czy oglądając film. 5. Niestety, ale im więcej na siebie nałożymy obowiązków, tym silniejsza będzie nasza prokrastynacja. Na początku będziesz pełen zapału, super, działam, godzina tak szybko mija! Ale potem coś Cię rozproszy, poruszysz jakieś trudne zagadnienie, zniechęcisz się raz, drugi, kolejny… W Twoim kalendarzu językowym będzie coraz więcej pustych miejsc i jesteś już na prostej drodze do tego, żeby porzucić samodzielną naukę. 6. Dlatego właśnie najlepiej jest wypracować w sobie nawyk, o którym pisałam w poprzednich warsztatach. Sęk w tym, że łatwiej jest zmobilizować się do 20 minut dziennie niż do 1 godziny dziennie przez 30 dni (np. za pomocą metody 5 minut w najgorszych momentach). A po upływie tego próbnego miesiąca możesz zadecydować: czy wprowadzasz 1 godzinę czy może dorzucasz kolejny język? A może zostaniesz przy 20 minutach? Salvador Dali, Zegary Jeśli pomimo tych argumentów pomyślisz, że Ciebie to nie dotyczy, super – próbuj! Ja podejmowałam próbę uczenia się godzinę dziennie w sumie przez 3 lata (z dużymi przerwami, kiedy jednak okazywało się, że to nie działa). Przyznam, że poruszałam się dosłownie po omacku. Nie było żadnych warsztatów, na których mogłam się oprzeć. Dopiero później, po wielu błędach i kapitulacjach, zaczęłam zgłębiać temat. Z własnego – jakby nie było kilkuletniego już doświadczenia w samodzielnej nauce – mogę stwierdzić, że jednak 20 minut dziennie działa cuda. Oczywiście mówimy o nauce w Polsce. Dużo szybciej i lepiej nauczymy się języka np. włoskiego we Włoszech, a rosyjskiego w Rosji, czy którymś z państw byłego Związku Radzieckiego, ale to zupełnie inny temat. Ale będąc w domu, w polskich warunkach, z polskim wszędzie dookoła, najlepiej poświęcić 20 minut dziennie na język obcy. Jeśli ciągle w to wątpisz – próbuj przez godzinę dziennie. Zawsze możesz tu wrócić, po to właśnie są warsztaty! 🙂 A, i jeszcze jedna ważna rzecz: zawsze miej pod ręką swoje materiały do nauki, żeby nie tracić na poszukiwania książek czy zeszytów swoich 20 minut przeznaczonych na naukę. Organizacja miejsca i czasu pracy to podstawa! Ten temat powstał jakby poza programem, skłoniło mnie do tego dużo maili i komentarze pod wpisem. Ponieważ wpis trochę wepchał się w kolejkę, następny – poświęcony nauce z filmów – będzie wcześniej. Więc do przeczytania już w czwartek! 🙂 Porady zawarte we wszystkich tematach warsztatów językowych są moimi subiektywnymi opiniami opartymi na prywatnym doświadczeniu. Nie ponoszę odpowiedzialności za skutki działań podjętych na podstawie warsztatów. Polska jesień Jeśli jesienią nie chcecie podziwiać pięknych gór, to może zachęci Was świeże powietrze i cała masa jodu Dzisiaj zabieramy Was na Kompozycja + tekst + aranż: od 3000 zł. za szt. (z przeniesieniem praw autorskich) Session wideo: Nagranie – 130zł. / godzina. Montaż Wideo: od 200-400zł. (w zależności od ilości ujęć) Archiwizacja plików sesji: stawka godzinowa. Wypożyczenie instrumentów do sesji: Perkusja (bębny + hardware + blachy) – 200zł. EPka 4, 250zł